poniedziałek, 10 grudnia 2012

On nie jest mój!!


Dla wytłumaczenia:
Holly (H) - przyjaciółka
Emma (E) - siostra
Brian - szwagier
Nelly (N)- siostrzenica

H- A może pójdziemy na sylwestra i tam znajdziemy ci chłopaka?
J- Nie. Zrozum to Holly, ja nie potrzebuję chłopaka.
H- Yhym, tak, Tak sobie mów. Ja na przykład poznałam bardzo wielu fajnych chłopców na imprezach. A ty na żadną nie chcesz iść.
J- Ja to nie ty. Dzięki za troskę, ale obejdzie się.
H- Jak tam chcesz. Ale ja i Lucas idziemy. Jakbyś zmieniła zdanie to daj znać.
J- Dobra, ale szanse są znikome. Ja chcę poczuć miłość, a nie być z kimś kogo widzę pierwszy raz w życiu. Tak, tak jakby dostać śnieżką w twarz...
Coś zminego uderzyło mnie w policzek. Otworzyłam oczy i poczułam jak cała twarz zaczyna mnie piec.
H- No i? Dostałaś śnieżką w twarz.
Otrzepałam śnieg z policzków i kurtki i sarkastycznie odwzajemniłam uśmiech przyjaciółki.
J- Taaaak, bardzo śmieszne.
Usłyszałam jak ktoś wydziera się na całe gardło i biegnie w moją stronę.
Ch- Przepraszam, nie chciałem. Ja chciałem, chiałem trafić w drzewo! Przepraszam.
 
J- Nie musisz. Należało mi się.
Ch- Napewno nic pani nie jest?
H- Nie, wszystko w porządku. Tylko mogła umrzeć.
J- Nie, nic mi nie jest. Wybacz jej, jest trochę... bezpośrednia.
Pociągnęłam przyjaciółkę za rękę i ruszyłam w kierunku galerii handlowej do której miałyśmy zamiar iść.
Ch- Wesołych Świąt! - krzyknął za nami
Nic nie odpowiedziałam. Po chwili Holly znów zaczęła nawijać. 
H- Miłość cię trafia, a ty tak po prostu odchodzisz?
J- To nie miłość, tylko zdesperowany chłopaczek który nie wie co ze sobą zrobić.
H- Ogarnij się! Jest Wigilia! Cuda się zdażają!
J- Już daj spokój, jak będę chciała to ułożę sobie moje życie uczuciowe. A teraz idziemy na zakupy!
Holly się przymknęła i z uśmiechem na ustach ruszyłyśmy do galerii.
H- A może pójdziemy najpierw coś zjesć? Jestem straaaasznie głodna.
J- Hal, musimy? Trochę mi się spieszy.
H- Nie jadałam dziś śniadania! No proszę cię!
J- No dobra, tylko szybko.
Weszłyśmy do najczęściej przez nas odwiedzanej małej ale przytulnej restauracji i złożyłyśmy zamówienie.
Holly zamówiła ''trochę'' rzeczy, ja tylko wodę.
H- Dlaczego nie wiem nic o tym że jesteś na diecie?
J- Nie jestem na diecie, ale czuję że dziś coś się wydarzy.
H- No i?
J- No i to, że nie mogę jeść.
H- Jak tam sobie chcesz.
Hal wyciągnęła z torebki jakieś brukowe gazety i jak zwykle zaczełam mówić o tych wszystkich gwiazdach. Głownie same oszczerstwa, nawet gdy redaktorzy je chwialili. Nie słuchałam jej, ponieważ mój wzrok przyciągnął  pewien chłopak. Wysoki, dobrze zbudowany, seksowny. Ten sam który rzucił we mnie śniegiem. Wyraziste rysy twarzy przyprawiały mnie o dreszcze. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. No ale, kochana Holly zawsze przerywała to co najpiękniejsze.
H- Emily, patrz! Piszą tu, że jakiś Louis Tomlinson będzie dziś rozdawał autografy w tej galerii. Nie wiem kto to jest, ale jest taki gorący, że  muszę zdobyć jego autograf.
J- Ty tu mówisz o jakimś gwiazdorze, a na twoje szczeście znalazłam świetnego chłopaka.
Wskazałam dłonią na stojącego przy barze chłopaka. Odwrócił się w tym momencie i posłał nam ciepły uśmiech. Speszona odwróciłam wzrok i spojrzałam na stronę gazety, na której widniało zdjęcie nijakiego Tomlinsona. Obie z Holly w trybie natychmiastowym spojrzałyśmy na siebie potem na chłopaka. Kropka w kropkę Louis. Więc ten Louis zmierzał teraz w naszą stronę. Hal wsunęła gazetę z powrotem do torby  z chwilą gdy przy naszym stoliku znalazł się on.
L- Więc, eee znów się spoteykamy?
J- Na to wygląda. - powiedziałam, posyłając chłopakowi najcieplejszy uśmiech na jaki było mnie stać.
H- A więc ty jesteś Louis Tomlinson? 
Uderzyłam ją łokciem w żebra, a ta jęknęła z bólu. Chłopak dosiadł się z drugiej strony stolika pokazując swe śnieżnobiałe ząbki. 
L- Tak. Wiecie już? Bo przy naszym ostatnim spotkaniu chyba mnie nie poznałyście.
H- Taaaak, mamy pewne źródła wiadomości.
L- Skoro wy wiecie kim jestem, to może teraz przedstawicie mi się?
H- Holly - podała mu rękę - A to jest Emily. 
L- Miło mi.
J- Mnie róznież.
H- A ponieważ ja mam z kim się miziać, to zostawię was samych. Słonko, gdybyś mnie szukała jestem w sklepie obok.
To pa Louis, myślę że się jeszcze zobaczymy.
Z każdym dniem coraz bardziej przerażała mnie jej odwaga. Jak tak można do obcych ludzi? Ale nie zastanawiałam się nad tym. Skupiłam się w pełni na postaci Louisa.
L- Pa.  odpowiedział Hal, kiedy ta wychodziła z restauracji - Więc powiadasz że wcześniej mnie nie znałaś?
J- A powinnam? - wykrztusiłam po krótkiej chwili namysłu
L- Nie wiem. Bo większość Angielek mnie zna. 
J- Jesteś aż tak sławny? - zapytałam nieco sarkastycznie
L- Może jako Louis nie, ale jako członek One Direction, to chyba tak.
J- A więc masz zespół?
L- Tak, zaraz mamy rozdawać autografy i chyba muszę już iść.
J- Spoko, nie zatrzymuję.
L- Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
J- Ja też.
Chłopak pomachał mi na odchodne, a ja podniosłam się i poszłam do sklepu wskazanego przez Holly.

 ********

H- Myślisz, że Lucas będzie zazdrosny o to że mam autograf tego Louisa?
Holly pytała mnie już o to chyba setny raz w drodze powrotnej. 
J- Mówię ci że nie. Skoro kocha cię tak jak mi to opowiadasz to na peweno nie.
Mówić do niej, jak grochem o ścianę. Ale to w końcu przyjaciółka więc chcąc nie chcąc musiałam odpowiadać. Zapatrzyłam się na zachodzące słońce, które delikatnie otulało swymi promieniami obrzeża Londynu. Małe, delikatne płatki śniegu spadały nieśmiało z nieba układając się w rozłożysty, puszysty koc na ziemi. 
H- Emily, hej EM! Jest tam kto? - Hal pomachała mi ręką przed oczmi - Słuchałaś mnie?
J- Wybacz. O czym mówiłaś?
H- Pytałam czy mnie odprowadzasz?
J- Mówiłam ci już wcześniej że nie.
H- Ale minęłyśmy twój dom kilka metrów temu.
J- Serio? - obróciłam się. Faktycznie mój dom był już w tyle.
H- Pa misiu. - przytuliła mnie na pożegnanie
J- Pa skarbie, Wesołych Swiąt!
H- Wesołych Swiąt kwiatku.
Jeszcze raz się przytuliłyśmy i każda z nas poszła w inną stronę. Weszłam do domu w którym już od progu czuć było tą specyficzną świąteczną atmosferę Wielka choinka, wszędzie ozdoby świąteczne, mama i siostra krzątające się w kuchni. 
J- Dobry wieczór wszystkim.
M- Witaj kochanie.
J- Gdzie tata i Brian?
E- Próbują włączyć światełka na zewnątrz. Emily, mam prośbę - oderwała się na chwileczkę od wypieków - Mogłabyś odebrać Nelly?
J- Jasne, a gdzie ona jest?
E- Jest u koleżanek z przedszkola. Zaraz podam ci adres. To niedaleko.
Emma umyła ręce z mąki i zapisała na kartce adres. 
J- Zaraz wracamy. - uśmiechnęłam się do siostry i wyszłam z domu
Kierowałam się pod wskazany przez siostrę adres. Po drodze mijałam ostatnich ludzi zmierzających do domu na święta. Kocham Boże Narodzenie. To czas taki magiczny i niepowtarzalny. Bo wszystko może się zdarzyć. Zerknęłam na karteczkę, którą miałam w dłoni i po koleji patrzyłam na numery domów. Po chwili odnalazłam odpowiedni dom i weszłam na posesję. Zadzwoniłam do drzwi. Usłyszałam kroki i odsunęłam się troszeczkę. Otworzył mi On. Obdarzył mnie zniewalającym uśmiechem i gestem ręki zaprosił do środka.
Niesmiało przekroczyłam próg i spojrzałam w oczy bruneta.
L- Skąd wiesz gdzie mieszkam?
J- Ja przyszłam po siostrzenicę. Jej mama podała mi adres.
L- Aaaa, po Nelly. Poczekaj, zawołam ją. 
Zniknął w jednym z pomieszczeń zostawiając mnie samą. Uznałam to tylko za zbieg okoliczności, że moja kochana siostrzyczka wysłała mnie akurat tutaj, bo przecież nie mogła wiedzieć, że bujam się w bracie koleżanek jej córki. Po chwili przyszedł Louis prowadząc za rękę napuszoną Nel, którą trzymały za rączkę owe przyjaciółki.
L- Dziewczynki puście ją. Nelly musi już iść.
N- Emily ja chcę jeszcze zostać.
J- Nie kochanie, Kiedy indziej tu wpadniemy, a teraz musimy iść dobrze?
N- No dobrze.
J- Wkładaj kurtkę.
L- Wpadniecie? Czyli ty też?
J- Nie wiem, Raczej miałam na myśli Nel i jej mamę.
L- No nie rób mi tego i przyjdź.
J- Zastanowię się.
D- Louis, możemy odprowadzić Nelly?
L- Daisy, a jak wrócicie?
P- No ty z nami pójdziesz.
L- Yyyy...
N- Tak!
J- Nie daj się prosić siostrom.
L- Dobrze. Ubierajcie się.
Dziewczynki poszły po kurtki.
L- Za to masz tu przyjść. - powiedział wkładając ubranie
J- Nie martw się o to.
N- Emily, zapomniałam lalki. Mogę wrócić?
J- Idź póki jeszcze nie włożyłaś butów. Tylko szybko. - krzyknęłam za nią, bo pobiegła za bliźniaczkami
J- Nie musicie iść aż pod sam dom.
L- No nie wiem, One nie odpuszczą.
J- Skąd ja to znam.
Przeszłam z drugiej strony Lou, wołając Nelly.
L- Zaraz przyjdzie. O co się tak martwisz? Nie zginie.
Odwróciłam się twarzą do Louisa.
J- Nie byłabym tego taka pewna. - Jak się udało rozdawanie autografów? Nie ucierpiałeś?
L- Nie. Ale ty nie przyszłaś.
J- Bo wiesz ja...
Nie dokończyłam, bo coś lub ktoś pchnęło mnie do przodu tak że wylądaowałam w ramionach Louisa. Objął mnie i zbliżył swe usta do moich po czym czule i delikatnie musnał moje wargi. Kątem oka patrzyłam jak Nelly, Pheobe i Daisy zakładają kozaczki i śmieją się chyba z nas, ale w tej chwili mnie interesowało mnie to.
J- ...Ja czekałam na prawdziwą miłość.




__________________________________
On był pisany dla mnie nie przeze mnie! bardzo mi się spodobał, więc go udostępniam <3




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz